Dzień 11

Dzień 15.05 rozpoczął się bardzo nerwowo, ponieważ autobus, którym zawsze dojeżdżam do pracy spóźnił się z powodu wypadku. Trochę bałam się konsekwencji związanych ze spóźnieniem. Na szczęście pracodawcy są bardzo wyrozumiali, bo znają Bristolskie standardy. W pracy było urwanie głowy, wiele ludzi przyniosło rzeczy, które nie są im już potrzebne do charity shopu, w którym pracuję. Rzeczy te zanim zostaną wystawione do sprzedaży są dokładnie sprawdzane przez pracowników czy nadają się jeszcze do użytku lub czy nie są uszkodzone. Przedmioty, które przejdą taką kontrole należy „pometkować” i w przypadku ubrań przeprasować, wtedy są gotowe do wystawienia na sprzedaż.

Droga do domu jest długa ale czas szybko mija przy podziwianiu tak wspaniałych widoków. Po powrocie do domu zjadłam przepyszny obiad wegański ponieważ nasza host family 6 dni w tygodniu je bardzo zdrowo bez mięsa. Po 17 przyszedł czas na krótki odpoczynek i sprawdzenie social mediów a następnie wybranie się na miasto ze znajomymi. Wszyscy razem poszliśmy na mały shopping, ponieważ jest tu wiele więcej ubrań w naszych ulubionych sklepach. Każdy znalazł coś dla siebie i zadowoleni poszliśmy na pizzę, bo każdy już zgłodniał po tej sklepowej gonitwie. Ten dzień uważam za udany, a nawet można powiedzieć że jako jeden z lepszych!

Julia