Dzień 10

Dziennik praktykanta, dzień 10. Kolejny dzień w Bristolu, obudziłem się po godzinie 6, za oknem piękna słoneczna pogoda. I tak, to już ten czas. Trzeba wstać i wybrać się do pracy. Po śniadaniu spakowałem plecak, wziąłem klucze i bilet i ruszyłem w stronę przystanku. Droga nie jest długa (zajmuje około 5 minut), ale cały czas pod górkę. Autobus już czekał na przystanku, tym razem się nie spóźniłem. Droga do pracy zajmuje mi około godziny z przesiadką na Bond Street do linii 76. Już tylko ostatnie schody dzielą mnie od miejsca, w którym pracuję. Jest to biuro firmy Elspeth’s Kitchen.

W biurze panuje bardzo miła atmosfera. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, zawsze znajdzie się osoba, która podpowie jak daną rzecz zrobić. Kiedy dostałem zadania od szefa, przypomniałem sobie, że nie wypiłem porannej kawy. Kawa gotowa, laptop czeka już aż zacznę pracę. Dzisiaj kończyliśmy przygotowywać grafiki etykiet na opakowania, a następnie zaczęliśmy planowanie wyglądu grafik, które będą użyte w social mediach firmy. Nie ukrywam, że praca z grafiką komputerową odpowiada mi najbardziej. Tym bardziej się cieszę, bo mogę podszkolić swoje umiejętności jej tworzenia. Ostatnie drafty wysłaliśmy chwilę przed zakończeniem pracy.

To był długi i pracowity dzień, cieszyłem się z powrotu do domu. Czekał tam na mnie obiad przygotowany przez moich hostów. Razem z współlokatorem przypomnieliśmy sobie, że jeden z naszych hostów ma dzisiaj urodziny. Szybko pobiegliśmy do sklepu kupić kartkę urodzinową. Swoją drogą, jeśli chodzi o kartki na różne okazję to Brytyjczycy są zdecydowanie liderami. Nie ważne na jaką okazję potrzebujecie kartki – zawsze ją znajdziecie. Całe popołudnie odpoczywałem i przygotowywałem się na kolejny dzień w pracy.

Szymon