Dzień 4

Czwarty dzień w Anglii, a dopiero dziś obudziła nas „angielska” pogoda. Lekki deszczyk z mgłą sprawiły, że Bristol wyglądał jeszcze bardziej brytyjsko niż w poprzednie dni. Po śniadaniu, razem z Mateuszem, pojechaliśmy do malowniczego Clevedon, gdzie pracujemy w firmie „Changing Lives”.

Nasza firma zajmuje się skupem i sprzedażą mebli używanych. Jest to organizacja charytatywna wspierająca przy tym najbiedniejszych. Jako pierwsze zadanie otrzymaliśmy przeorganizowanie biura. Przenieśliśmy parę mebli i biurek, ustawiliśmy i skonfigurowaliśmy kilka sprzętów (kasę, komputery, drukarki i inne mniejsze urządzenia) w taki sposób, w jaki zaplanowała to nasza przełożona. Pani była bardzo miła i współpraca układała się bardzo pomyślnie. Podczas testów czy wszystko działa jak należy pojawiło się parę błędów, które trzeba było rozwiązać. Niektóre z nich udało się rozwiązać szybciej, a niektóre wymagały naszej większej uwagi. Jednak we wszystkich okazało się, że najprostsze rozwiązania często są najskuteczniejsze.

Na zakończenie jeszcze krótko porozmawialiśmy z naszą Panią Menedżer, a potem szybko na autobus do naprawdę ładnego miasta Bristol, żeby jeszcze przed wieczorem coś pozwiedzać. Wspięliśmy się z Maciejem na wzgórze, by zobaczyć „Cabot Tower”. Było warto! Widok, choć nieco przez mgłę, zrekompensował trudne podejście.

Przez te kilka dni nauczyliśmy się, że problemy z komunikacją są częstą przyczyną trudnych sytuacji dla każdego z nas. Gdy wiadomo co się stanie za chwilę lub co nas czeka, może nas to wprowadzać w zakłopotanie czy nawet przestraszyć. W związku z tym warto mieć coś stałego, niezmiennego, do czego można się odnieść lub kogoś, do kogo można przyjść po radę i pomoc. Wtedy nawet w największej mgle możemy się tego chwycić niczym kotwicy, która nas utrzyma.

Paweł